czwartek, 30 lipca 2015

Koniczyna łąkowa (trifolium pratense). Lipcowa królowa


Wśród 250 gatunków koniczyny występujących na świecie (a rośnie ta miła oczom roślinka na każdym kontynencie poza Australią) ponad 20 odmian znaleźć można w Polsce. W tym także najbardziej widowiskową koniczynę łąkową, nazywaną również czerwoną (Trifolium pratense).
To jeden z moich ulubionych łąkowych drobiazgów - po prawdzie nie taki z niej drobiazg, dorasta nawet do 50 cm! W środku lata (wszystkie zdjęcia robiłam pod koniec lipca) ukwieca łąki wspólnie ze swoimi mniejszymi (choć równie ładnymi) krewnymi, przede wszystkim koniczyną białą i białoróżową.
Koniczyna to taki "brat-łata" łąkowego świata. Taki "Warren, przyjaciel wszystkich", jeśli oglądacie "Spadkobierców":) Lubią ją zwierzęta, bo jest smaczna i pożywna, pełna białka i soli mineralnych. Z tego też powodu lubią ją rolnicy, a to już nie lada wyczyn. Jest jedną z najpopularniejszych roślin pastewnych. Ba, lubi ją nawet nasz żółw. Obcina jej łebki jak gilotyna na czterech skórzastych łapach i zasysa aż miło. 
Lubią ją też owady, bo jest miododajna, czyli dostarcza pszczołom surowca do produkcji miodu, a wszystkim innym pysznego pożywienia. Tu co prawda pojawia się pewien zgrzyt, jako że z racji budowy korony zapylić ją dadzą radę tylko osobniki, hm, hojnie obdarzone przez naturę. Oczywiście mowa o odpowiednio długim aparacie gębowym:). Takie chociażby trzmiele, prawdziwi pakerzy owadziego królestwa. Mniej hojnie obdarzeni pechowcy nie są w stanie dostać się do królowej oficjalnymi kanałami, próbują więc szeroko rozpowszechnionej także w świecie owadów metody "na krzywy ryj", Wygryzają dziurkę z boku koniczyny i podbierają nektar, unikając konieczności zapylenia. Koniczyna łąkowa, jak ta królowa lodu, traci na swej wyniosłości. 

Tak się prezentuje na lipcowych łąkach niedaleko mojego domu.







Jest chętnie uprawiana, ale często rośnie też na dziko, na pastwiskach i wszelkiego rodzaju "nieużytkach". Swoją drogą jest to słowo, które chyba idealnie określa nasz, ludzki, stosunek do "zielonego". Nie da się tego zjeść, a przynajmniej dać jeść krowom, to bach, nieużytek. Ziemia do niczego. A życie tam aż piszczy, tyle go jest:) Tutaj sfotografowałam ładne koniczynowisko w okolicy. Tylko wpuścić żółwia.